Trzydniowy urlop w lesie samemu - relacja

Witajcie moi Mili. Lato przyszło.

Rzadziej piszę, ale dzisiaj chcę stworzyć bardziej obszerny tekst - tak jak niektórzy znajomi blogerzy.

Sześć lat nie byłem na urlopie, chociaż niektórzy sądzą, że cały czas jestem na wakacjach. Czasem jednak trzeba sobie zrobić urlop od urlopu, żeby nie bolała dupa ani głowa. 

Już od dawna marzę o ucieczkach do lasu. Wcześniej próbowałem parę razy wyjechać, ale zwykle kończyło się to na jednym dniu i ogólnie średnio to wspominam. Kilka lat temu byłem na wsi pod namiotem, ale to było koło domu ciotki mojej, więc się raczej nie liczy. Taki bushcraft to nie bushcraft.

Ogólnie wydarzyło się to wszystko bardzo szybko. Tydzień temu zacząłem mieć znowu problemy ze spaniem. Dwa miesiące udało się wstawać codziennie o 10 i coś nagle się popsuło. Spałem do 15. Nie wiedziałem, w czym tkwi wina, dlatego postanowiłem, że może potrzebuje urlopu faktycznie. Przedstawiłem pomysł wyjazdu bliskim i zaczęliśmy wspólnie myśleć i organizować. 

Padło na las między Myślenicami a Krakowem. Pojechaliśmy tam na zwiad. Wszystko wyglądało bardzo ładnie - specjalne miejsce na biwak ze stanowiskiem na ognisko, ławeczkami, daszkiem i parkingiem. Wszystko ładnie, chociaż doskwierał dźwięk samochodów z pobliskiej drogi. Wystarczyło kilka minut - to miejsce się nadaje! Pierwszy prawdziwy wypad do lasu może tak właśnie wyglądać.

Trzeba było sprawdzić ekwipunek. Stary namiot okazał się zepsuty, ale mój ojczym pożyczył mi 3 osobowy namiot.

Aha - nie muszę chyba mówić, że pojechałem tam sam? W sensie zawieźli mnie, ale na miejscu byłem tylko ja i duch lasu.

Karimata jest, śpiwór jest, kuchenka polowa jest, powerbank jest. Zostało zrobić zakupy jedzeniowe, spakować dobrą książkę, zaopatrzyć się w papierosy i można ruszać.






Przybyliśmy na miejsce przed południem. W miarę szybko pomogli mi z rozłożeniem namiotu i pojechali. Ach... jakie to było uczucie... W końcu byłem sam. Sam jak palec. Żadnych komunikatów z telewizji czy internetu. Zero ludzi. To było to.

Internet w sumie miałem ze sobą w formie smartfona. Kontakt ze światem był. Pozwoliłem sobie na to, ponieważ nie nadużywam technologii. A trzeba mieć czymś zrobić zdjęcie, porozmawiać, czy posłuchać muzyki.

Hamburgery w lesie. To był mój pierwszy posiłek. Zaplanowałem sobie zakup jedzenia na cały wyjazd i okazało się, że wszystko dobrze obliczyłem. Jak wracałem do domu to ostała mi się tylko jedna zupka vifona.

W pierwszy dzień ludzie przyjeźdżali na pobliski parking, ale głównie chodzili na spacery sami lub z psem. Na teren biwakowy nikt nie wchodził.

Zbliżała się noc, której najbardziej się obawiałem poza deszczem. W nocy nie dało się spać i było nie wygodnie. Zewsząd można było słyszeć odgłosu lasu. Spadające gałęzie, szyszki, patyki. Trochę strasznie, gdyby ktoś przypomniał sobie Blair Witch Project. Bałem się lekko, ale nie duchów, tylko bardziej zwierząt, a najbardziej ludzi. Wszystko poszło ok.

Na drugi dzień namiot się zepsuł i trzeba było go taśmą kleić. 

Zacząłem czytać Dickensa. Tak się dziwie, że podobne do Wiglijnej Opowieści i dopiero 20 stronach zorientowałem się, że to jest Wigilijna Opowieść. Zraziło mnie to w dalszym czytaniu czegokolwiek.

Potem wziąłem się za czytanie "Świat Tajemny Leksykon". Encyklopedia o parapsychologii, magii i okultyźmie. Genialny temat na spędzenie nocy w lesie.

Na dobitkę włączyłem podcast na temat szeptuch. Dowiedziałem się, że lekarza mają 1000 różnych diagnoz, a szeptuchy około 5.

W trakcie całej przygody rozmawiałem czasem z kimś przez telefon.

Przyjechała jakaś rodzinka na grilla. Nikomu nie przszkadzali, posiedzieli i pojechali. 

Była godzina 19, wychodzę z namiotu na jakąś kawę, a tam facet jakiś chodzi, siedzi, coś robi. Woła do mnie - pokazuje puszkę z piwem. - chcesz? - no dobra.

Usiedliśmy i zaczęła się rozmowa jak zwykle na temat moich problemów. Miał na imię Kuba i miał dużo pieniędzy. Pytam się - jakie plany na dzisiaj? A on na to: W plecaku mam dwie flaszki wódki i dwa piwa. Polać ci? A jasne dawaj.

Wypiliśmy parę kieliszków, fajnie sobie porozmawialiśmy i każdy poszedł w swoją stronę. A w zasadzie Kuba poszedł do swojemu domku w lesie, a ja zostałem sam przy namiocie.

Wakacje w lesie trwały 3 dni. Druga noc była zupełnie lajtowa, o nic się nie bałem. W nocy nie mogłem spać. Wstałem o godzinie 4 i miałem urojenia w głowie. Szybko iluzja zamieniła się w rzeczywistość. Wyjąłem zeszyt i długopis i jednym ciurkiem napisałem cały scenariusz filmu krótkometrażowego. Może go kiedyś nakręcę? Bardzo bym chciał.







Dziękuje za Waszą uwagę.

Polecam takie wypady do pustelni w celu oczyszczenia siebie, swojego wnętrza. Mi taki reset dał bardzo dobrze i zdystansował do niektórych problemów.

Pozdro!
137

Komentarze

  1. Moc,energia 77

    OdpowiedzUsuń
  2. Las w nocy nie staje się cichszy. Trzeba umieć olać te dźwięki i spokojnie zasnąć.
    Jeśli nie śpisz w pobliżu gawry, nie ma się czego bać. Żaden inny zwierzak nie zrobi Ci krzywdy.
    A chrześcijanie zawsze mają jedną diagnozę i do tego z przyczyną. Ciekawe jak to jest. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie sprawdziłem co to gawra. No tak, racja :)
      Ale strach był przede wszystkim przed ludźmi, a zwierzęta i duchy dopiero potem.
      Ostatnio myślałem, że Chrześcijanie to sataniści, ale teraz już mi się nawet o nich rozmawiać nei chce.

      Usuń
  3. Znam ten las znam. Całkiem fajne miejsce na biwak. Najbardziej lubię górskie lasy i polany. Niedługo idziemy do bazy namiotowej pod Gorca gdzie zabawimy kilka dni. Muszę trochę fotografować. Dickensa okropnie lubię.

    Miłego wieczoru

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz - właśnie się zoorientowałem.

      Ja niestety mam ogranicznoy zasięg chdozenia, bo miałem wypadek. Muszę wybierać bliższe rejony.

      Dickens spoko. Kiedyś w szkole dostałem 4 za niego.

      Usuń
  4. Las jest zawsze piękny, choć nocowanie w namiocie to kicha.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy taki czas w samotności w lesie. Fajnie tam poczytac :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to przyjemne. I to powietrze też pozytywnie robi

      Usuń

Prześlij komentarz

Błagam zniszcz mnie lub dodaj mi miłości.

Popularne posty z tego bloga

Nadzieja matką wiary...

Moje zmartwienia i wątpliwości. (wersja 3x1)

Pierwsza kaligrafia pisma automatycznego