Mój ból

 

Dzisiaj nie będzie rewelacyjnych słów otuchy, filozoficznych zagadek, ani tajemnych zagwozdek życiowych.

Ten film wyżej obejrzałem. Wcześniej przestało mi się chcieć pisać, no i to dopiero mnie jakoś popchnęło.

Historia jest ciekawa, tragiczna i prawdziwa, mimo że jakiś bylekto publikuje to na swoim "superaśnym kanale".

Żygać się chce od jutuberów. Nowa plaga tej ery.

Tak dramatyczna historia jest przeze mnie zrozumiała. Można rzec, że nie mam takich dużych kłopotów jak ten Pan. Można się tak porównywać z ludźmi i prawie zawsze się okazuje, że właściwie to jest dobrze, bo ktoś miał, ktoś tak i tak. Wszystko pieprzenie!

Tak naprawdę to moje życie jest w zasadzie historią tragiczną.

Nigdy o tym nie piszę, bo w ogóle nie myślę takimi kategoriami. W zasadzie zwykle w ogóle nie myślę, bo wiele lat mam wycofanie totalne w rodzaju jakieś rzadkiego rodzaju depresji, której w sumie ludzie nie rozumieją. 

Być może, a raczej na pewno, ten blog jest dla mnie tak bardzo ważny, mimo niskiej atencji. Dlatego bo tutaj chcę mi się myśleć. Tutaj jest pragnienie i wolność we własnej głowie. Tu kształtuje rzeczy tak jak chcę. W życiu straciłem sens decydowania, a w zasadzie nawet samego oddychania.

Zawsze piszę tutaj samą prawdę. Zwykle dodaje do własnej historii głębsze refleksje. Wydaje mi się, że jest to rodzaj skarbu, którego większość osób w ogóle nie rozumie i raczej nie odnajduje.

Bez bicia muszę przyznać, że o pewnych rejonach prawdy o mnie samym nigdy nie mówie.

Nie mówię o tych wszystkich brudach. Ciemnych sprawach i interesach. Nie piszę o latach lub dekadach wypełnionych nienawiścią. O wojnie z ludzkim pogardzanym gatunkiem.

Nawet teraz usiłuje nie pisać nic konkretnie, tylko malować coś okropnego. Najbardziej okropnych rzeczy, które robiłem.

Być może całe możliwe zło, które przytrafiło mi się, kiedyś normalnie opowiem.

Myślę, że niedługo napiszę wprost, kim jestem i jakie mroczne grzechy nosze na barkach, chociaż wmawiam sobię, że jest fajnie, mam przyjaciół, a wieczór miły serial.

Nie jest fajnie.

Ja wiem to dokładnie ile czasu minęło odkąd straciłem całe swoje życie.

Nie wiem dokładnie ile potrzeba czasu, aby uzyskać nowy świat.

O tym nie mówią.

Właśnie.

Mówią o wszystkim. Po kolei każdy temat rozbierają. Przekrzykują się w gadaniu tego samego dla prymitywnej podniety i hajsu.

Ja miałem takie problemy, że trzeba było szukać informacji na tzw końcach internetu. Może nie robi to wrażenia, ale przeżyłem cały zbiór dziwacznych danych, które posiadały takie cechy, jakby nie były stworzone przez ludzi.

Chwilka i zejdę ziemię, wtedy skończę pisać dziś.

Filozofia mi w końcu nie pomogła, chociaż była piękna. Częściową prawdę i jakiś spokój odnalazłem w czarach, teoriach spiskowych, głębokim przeżywaniem okultyzmu. Sprawy zakazane okazały się wsparciem. Sataniści, złodzieje i narkomani o wiele częściej okazywali szacunek i przyjaźń niż tacy zwykli randomowi prości debile albo inaczej chrześcijanie i atencyjni ateiści.

Proszę trzymajcie kciuki.

Trzymajcie stery na zakrętach.

Nie bójcie się myśli.

Myśli nie są wasze.

To jedyna wasza rzecz.

K.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Moje zmartwienia i wątpliwości. (wersja 3x1)

Nadzieja matką wiary...

Pierwsza kaligrafia pisma automatycznego