Fallout (serial) - pisane raczej dla fanów gry

Nie wszyscy wiedzą, ale niegdyś prowadziłem blog filmowy i regularnie pisałem recenzje. Może trochę wyszedłem z wprawy, lecz pokłady energii pozostały.

Dzisiaj przedstawiam wam najnowszy serial na podstawie kultowej gry komputerowej, której jestem gorącym fanem. Ponad dwadzieścia lat temu, gdy byłem w szkole podstawowej zagrywaliśmy się Fallout'em w domu, by w trakcie przerw lekcyjnych rozmawiać na jego temat.

Tych Fallout'ów od tamtej pory trochę przybyło i zmieniła się forma, lecz sama treść pozostała taka sama lub prawie taka sama.

Należę do tej grupy osób, które zamówiły usługę Amazon Prime właśnie po to, by obejrzeć ten serial. Polecam zastanowić się nad subskrypcją, ponieważ jest na bardzo fajnych warunkach finansowych. To opinia, nie reklama.


Dobrze. Przejdźmy do samego serialu...

1. Ogólne odczucia - mało spoilerów. 

W tytule napisałem o spoilerach, bo nie chcę pisać normalnej recenzji, a raczej otworzyć dyskusję.

Fallout jest serialem kompletnym. Dziełem Science Fiction pisanym dużymi literami. Jest tam wszystko, co potrzebuje porządna produkcja tego typu. Od wybuchów bomb, przez ironiczny humor, po bohaterów, którym ma się ochotę kibicować.

Zaczyna się podobnie do trzeciej czy czwartej odsłony z gry, kiedy wybucha afera w krypcie* i ojciec głównej bohaterki zostaje porwany, a ona zmuszona przez to wychodzi na powierzchnie, żeby go szukać. 

*Akcja dzieje się dwieście lat na przód, gdzie świat jest po wojnie nuklearnej a ludzie chowają się w krypcie.

Potem do głównego wątku przychodzą poboczne. Jest to w ciekawy sposób zrobione, bo na przemian oglądamy kilka historii. Może nie tak kwieciście, jak w Grze o Tron, ale na pewno poziom fabularny jest zaskakujący i po prostu ciekawy.

W głównej roli występuje Ella Purnell, którą pierwszy raz widzę, chociaż wrażenia mam pozytywne. Ważną rolę męską gra Aaron Moten, który na moje oko przypomina z wyglądu młodego Denzela Washingtona. Najbardziej jednak zaciekawiła mnie postać Michaela Emersona, który niestety "żywy" jest tylko w jednym odcinku. (jemu głowę ucinają) Aktor grał ważną rolę w jednym z moich ulubionych serialów "The Lost" ("Zagubieni"). Ostatnia istotną postać gra Walton Goggins. Wciela się w rolę ponad dwustuletniego Ghoula, który ogólnie rzecz ujmując robi rozpierduchę. 

Warto zaznaczyć, że serial powinno się bardzo dobrze oglądać, nie znając gier. Z drugiej strony jeśli gry znamy, to można mieć pewne wrażenie, jakbyśmy byli wciągnięci w wirtualny świat na ekranie.




2. Jakie są moje przemyślenia? - Uwaga spoilery

Cały czas czekałem na Deathclawa* (Szpon Śmierci) Nie doczekałem się, ale znalazłem informacje, że twórcy specjalnie go nie umieścili, żeby zostawić smaczek na kolejny sezon.

*Najgroźniejszy potwór w tym całym uniwersum. Bestia wysoka na trzy metry, która w całości pożera ludzi.

Teraz to do mnie dotarło, że ghoule ze wczesnych Fallout"ów bardzo się różniły do tych w nowszych wersjach. Ale to szczegół...

Zakończenie. Nie jestem pewien, czy podoba mi się, że dwie główne frakcje - mianowicie Bractwo Stali i New California Republic są przeciwko sobie. Jedni i drudzy zawsze byli tymi dobrymi. Zła była enklawa, ale na razie o niej zbyt wiele nie było.

Chyba najbardziej kontrowersyjne dla mnie jest zakończenie. Chodzi o to, że według fabuły serialu za samą wojnę i spuszczenie bomb jest winna firma Vault-tec, czyli inwestor w budowie krypt. Nie wiem, czy mi się tak to podoba.

3. Podsumowanie

Z niecierpliwością czekam na kolejny sezon. Serialowi dałem póki co ocenę 9/10, co na mój bardzo wybredny gust jest oceną kosmiczną. Jeden na kilkadziesiąt tytułów może się pochwalić takim znakiem jakości ode mnie.

A Wam jak podobał się Fallout na ekranie?

Komentarze

  1. Kompletnie nie znałam gry ani tego uniwersum. Za to serial mi się bardzo podobał. Raczej za plus mi chyba wyszło, że nic nie wiedziałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na plus jest każxdy komu się serial podobał :)

      Usuń
  2. To zupełnie nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Błagam zniszcz mnie lub dodaj mi miłości.

Popularne posty z tego bloga

Moje zmartwienia i wątpliwości. (wersja 3x1)

Nadzieja matką wiary...

Pierwsza kaligrafia pisma automatycznego