Relacja z wizyty w szpitalu psychiatrycznym (Kobierzyn, Kraków Babińskiego 29) jesień 2018

Do szpitala trafiłem jakoś z końcem września, czyli pod koniec lata. Lato się wydłużyło w tym roku, poprzez temperaturę. Oczywiście, we własnej psychozie, myślałem, że to moja zasługa. Byłem przekonany, że Rząd Światowy zmienia pogodę. Specjalnie dlatego, bo ja jestem w zamknięciu.

Jednym z moich pierwszych pomysłów. Aha - pomysłów było dużo, ale nie wszystkie pamiętam. Było to, że Szajka z Krakowa ma mnie wyciągnąć z psychiatryka...

Oczywiście to było urojenie. Jak wiele, które tam miałem.

Kolejny mój pomysł polegał na tym, że jestem zamknięty w Auschwitz. Udowadniał to fakt, że jadłem popiół z ręki. Fuj, ale było jeszcze gorzej...

Na 1 piętrze szpitala były kwiaty. Podlewałem je wodą. Ktoś mi po cichu powiedział, że mam nie podlewać kwiatów. Myślałem, że to CBA - bo mają podsłuch tam. Rzuciłem ciastka do doniczki, żeby potem te ciastka z grzybem zjeść. O ja p...

Normalnie pacjent jest przenoszony wyżej po jakiś 3 tygodniach, ja zostałem przeniesiony tak prawie po 2 miesiącach, ponieważ żadne leki na mnie nie działały.

Dostałem w końcu zastrzyki. Pamiętam jak wybiegłem z pokoju pielęgniarek. Z moimi nogami to sztuka. Bo były połamane.

Miałem dwie próby ucieczki. Bardzo naiwne. Po prostu siedziałem pod drzwiami wejściowymi z nadzieją, że ktoś otworzy. Do niczego nie doszło.

Przyjaźnie.

Na początku zaprzyjaźniłem się z Henrykiem. To nie było jego prawdziwe imię, ale tylko to pamiętam. Miał siwe włosy i nosił trampki. Postanowiłem zamówić sobie trampki u mojej mamy. Prawie cały pobyt w szpitalu spędziłem chodząc w tych butach. Dałem Heniowi kontakt do mnie i adres, ale zero reakcji nastąpiło.

Potem najlepszym przyjacielem był dla mnie Rafał. (św. Rafał) Miał 50 lat zaledwie, ale na głowie sam srebrny kolor. Chciałbym utrzymać z nim przyjaźń. Mam do niego adres. Po świętach się tam przejadę.

Oprócz tego mogę wymienić jeszcze ze 3 osoby. W sumie mógłbym wymieniać więcej, ale mówię o ludziach z którymi coś mnie łączyło.

Perkusista Leszek. Były narkoman. Pamiętam Lechu Twoje pojęcie... - kryształowa trzeźwość. Będę o nią walczyć.

Był jeszcze Serafin. Na każdej wizycie lekarskiej porannej mówił, że jest grzeczny. Że tylko śpi cały dzień i nic złego nie robi. Mam do niego numer.

No i Krystian, który pozwolił sobie przyjść po przepustce po wpływie. Gadkę miał ostrą...

Ciekawe jest to, że wiele osób w psychiatryku kojarzyło mi się z wyglądu z kimś znajomym. Aha zapomniałem wspomnieć o moim "synie"... Był tam chłopak z DPS. Upośledzony od dziecka, ale za to cwaniak jak ich mało. Smigol - Patryk. Była akcja z pierścieniem mocy. Znalazł się taki sygnet Polski Walczącej. Nawet miałem go 1 dzień na sobie i zapisywałem jakieś dokumenty...

Paranoje? ParaTwoje?

Przeszły mi po zastrzykach dopiero. Czyli po jakiś 2 miesiącach. A byłem łącznie 3. Wydawało mi się, że pacjenci są agentami. Że pracują dla szpitalu i udają pacjentów. Wydawało mi się, że cały Świat nas obserwuję.

Warto wspomnieć. Że na jednym z wywiadów lekarskich powiedziałem z pełnym przekonaniem, że jestem członkiem tajnej organizacji Cicada 3301. (ja mówiłem 1103)

Jak wpadła do mnie policja do domu. To twierdziłem, że w jednym z kwiatków są zapalniki do bomb.

Św. Rafał mnie przekonywał, że w budynku przed nami, gdzie było widać światła w oknach. (najprawdopodobniej odbijały się latarnie) Podglądały nas tajne służby.

Z takich kolegów, to był jeszcze św. Marek. Osoba bezdomna, z którą też nawiązałem pewną relacje. Dałem mu mój numer. Ciekawe czy da znać...

Z Markiem zrobiłem deal życia. Wymieniłem abstrakcyjny obraz przeze mnie namalowany na nowy portfel skórzany, który teraz noszę.

O szpitalu

Jedzenie jest jak w każdym szpitalu. Czyli breja. Zupa każda smakuje tak samo. Przynajmniej nie jest zbyt mało słona. Pod koniec już zupy nie jadłem.

Papierosy to główny środek płatniczy. Wszystko jest towarem. Jedzenie i ubrania. Czasem telefony i powerbanki. Jak ktoś ukradnie...

Kradzież na porządki dziennym. Ja osobiście zostałem okradziony z ubrań kilku. A ręcznik oddałem sam. W sumie ciężko wytłumaczyć dlaczego. Za to zdobyłem płyn do mycia pokrzywowy.

Lekarze w porządku. W sumie lekarze to największy pokład nadziei w placówkę. Moja pani doktor bardzo się starała.

Początkowo byłem przekonany, że chodzę do niej, żeby ją czegoś nauczyć. W trakcie paranoi tak było. Musiało upłynąć trochę czasu, kiedy doszedłem do wniosku, że po prostu trzeba jej mówić 100% prawdy o chorobie.




Myślę, że to tyle. Mam nadzieje, że dzięki temu, ktoś wyobrazi sobie, jak to jest? Muszę przyznać, że traktowałem pobyt jako karę. Wielu pacjentów tak reagowało. Chociaż był 1 wyjątek. Pan Paweł zatrzymywał mnie w pokoju obok i mówił, że jemu tu jest super i chciałby zostać tu do końca życia. Sam spacerował po powierzchni 20m w kółko...


------
pozdrawiam
Kacper
137


Rzeczy, które przypomniały mi się później:


  • trafiając do szpitala miałem zdarty naskórek z dwóch palców. Dlatego w pasach jak byłem to krzyczałem "oddajcie mi moją rękę" - "ucieliście mi rękę". Potem pielęgnowałem moją ranę. Przypalałem ją papierosem. Byłem przekonany, że to wieczne rana, bo przecież to jest życie wieczne.
  • proponowałem Pani ordynator masaż stóp... po czym mnie wyrzuciła z gabinetu, aż się wystraszyłem
  • To w 2020 dopisuje. Ta piosenka: https://www.youtube.com/watch?v=6YveJfowBKk grała u mnie na komputerze 1 albo 2 dni przed hospitalizacją. Jak słuchałem Mariki, to byłem na 100% pewny, że piosenkarka dokładnie w tym momencie śpiewa specjalnie dla mnie. Przypominało mi znajomość z pewną Klaudią, którą nazwałem Mariką. --- Co ciekawe. W szpitalu były na parterze dwa obrazy ptaków. Jeden był w kolorze niebieskim, tak jak w tej piosencę i często patrzyłem i przypominałem sobie różne emocje.



Komentarze

  1. Chociaż to nic śmiesznego, to masaż stop naprawdę jest elementem humorystycznym w Twoich trudnościach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potem bałem się Pani Odynator przez to... xd

      Usuń
  2. Pozdrawiam. Oby się szczęściło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz lepiej, raz gorzej. Brakuje starych nawyków, wyrabiam nowe.

      Usuń

Prześlij komentarz

Błagam zniszcz mnie lub dodaj mi miłości.

Popularne posty z tego bloga

Moje zmartwienia i wątpliwości. (wersja 3x1)

Nadzieja matką wiary...

Pierwsza kaligrafia pisma automatycznego