Zdrowie, miłość i dylematy na temat pracy zawodowej (3x1)

 


Czuję się bezbronny, pisząc to. Nie mam nic mądrego do powiedzenia, oprócz tych problemów, które mnie otaczają i gniotą. Nie mam nic do powiedzenia poza tą magiczną siłą, która we mnie drzemie. I w którą jeszcze potrafię wierzyć.

Praca

Ogólnie moja praca sprowadza się do rozwoju własnego. Poświęcam na pracę 4-5 godzin dziennie. Zastanawiam się wciąż, co zmienić, żeby efekty były lepsze. Uczę się wielu rzeczy jednocześnie i mam cichą nadzieje, że kiedyś mi się to przyda.

Informatyka, grafika, angielski, marketing

To 4 dziedziny, które potencjalnie mogłyby się stać moim zawodem, gdybym... No właśnie i tu jest problem. Mam wrażenie, że nie interesuję mnie praca na cały etat, co już odbiera mi trochę możliwości. Talentu graficznego nie posiadam. Marketing wydaję mi się zbyt zakłamany, bo to rzecz o reklamach - czyli jak wcisnąć komuś kit, że mamy najlepszy produkt. Pozostaje angielski, który już trochę znam, ale potrzebowałbym więcej czasu, żeby np. dorabiać z korepetycji. I koniec końców informatyka... Ciekawi mnie ta dziedzina, ale to lata nauki. A najgorsze jest to, że nie wiem, czy chciałbym być postrzegany jako "informatyk". Ogólnie nie jestem pewien, czy chciałbym być określany jakimkolwiek zawodem.

Czas wolny

To trochę przyjemniejszy temat. Dni schodzą mi na graniu w gry komputerowe, siedzeniu na czacie i oglądaniu seriali. Czysta sielanka, ale wcale nie jest tak łatwo.

Dochodzą do tego złe myśli i stany, z którymi się borykam...

Zdrowie psychiczne

Zasadniczo w każdy dzień łapię jakąś załamke. To może być z byle powodu. Wtedy czuję się sparaliżowany i najchętniej idę do łóżka, żeby pogrążać się w myślach jeszcze bardziej. Czuję obrzydzenie do siebie i do życia. Chciałbym na zawsze usnąć, gdyby to było możliwe. Może też stąd wynikają moje problemy ze snem.

Miłość

Niedługo walentynki i jak obiecałem opublikuję listy do Boga, w zasadzie list. Bardzo się waham tego, ale chyba trzeba to pokazać światu.

Pozdrowienia

Dziękuję Wam, że piszecie aktywnie komentarze na moim blogu. Wyświetleń nie ma dużo, ale wiem, że niektórym podoba się to co tutaj robię.

Teraz nie pozostało nic innego, jak czekać na wiosnę...

Komentarze

  1. Gdybym miała się zastanowić, co mnie ratuje przez codziennymi załamkami, to wymieniłabym fizyczną aktywność (jak nie jest możliwy spacer na morze, to nawet krótki spacer przed pracą, fizyczne robienie czegoś). W gry komputerowe nie gram, ale zauważyłam, że przedłużone serfowanie w sieci bez celu wprawia mnie w kiepski nastrój, bo po prostu czuję jak marnuję czas, do tego w pozycji siedzącej bardzo spada mi ciśnienie. Bierność to zło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja najbardziej nie cierpie surfowac po facebooku - bo trace czas na glupie filmiki ktore przyciagaja uwage. Ale ogolnie chodzenie po stronach jest ok, pod warunkiem ze wie sie co sie robi. Np łażenie po blogach może przynieść pewne korzyści.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Witaj ponownie :) Ostatnio każdego coś gniecie. Już dawno nie rozmawiałam z człowiekiem, któremu by nic nie dokuczało. Ciężkie czasy nastały, ludzie często chorują. Trzymaj się. Życzę Ci by wszystko się poukładało. Nauka się opłaca, zawsze procentuje to czego się nauczysz. Będzie dobrze :)

    Kasinyswiat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Kasiu (Twoje imie xd?) Juz Cie wygoglowalem wiec zaraz sobie przejrze Twoja stronkę.

      Noo.. moze duzo ludzi rzeczywiscie ale tez taka pora roku jest. Depresyjna...

      Usuń
  3. Dodałam twój adres na listę czytanych blogów :)

    Kasinyswiat

    OdpowiedzUsuń
  4. Praca nad sobą powinna przynieść dobre efekty, a nastrój zawsze poprawia ruch na łonie przyrody!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby jeszcze kase przynosilo...

      Spacer codziennie obowiazkowo.

      Usuń
  5. Zawód to niejako nasza tożsamość. To coś, na czym spędzamy 3/4 dnia i co nierzadko zajmuje nasz umysł także poza godzinami pracy.
    Wielkie szczęście jeśli możemy pracować w zawodzie, który sobie wymarzyliśmy. Gorzej, jeśli pracujemy z przymusu, a praca wpędza nas w kataklizm i samopoczucie bezsensu.
    Nie wybrałam sobie zawodu, w którym pracuję od początku. Ale wybrałam sobie dziedzinę tego zawodu, która jest specyficzna i inna niż wszystkie. Liznęłam po drodze różnych stanowisk.
    Obecnie jestem w miejscu, które lubię i mawiam, że zamieniłam pracę na płatne hobby.
    Ale to nie koniec zajęć zarobkowych jakie są obecne w moim życiu. Pasja mnie dogoniła także w innych dziedzinach i uszczęśliwia mnie to.

    Pamiętam godziny spędzone na czacie w czasach licealnych... Dziś chyba nie byłabym tym usatysfakcjonowana jak kiedyś, już nie... Schematyczność rozmów gasi przyjemność ich prowadzenia. Oczywiście minęły lata, może dziś czaty się rozwinęły, nie mówię, że są bez sensu. Pamiętam, że dawały mi radochę, podobnie fora internetowe.

    Też gram, ale rzadko. Kiedyś grywałam więcej. Głównie World of Warcraft.

    Na zdrowie psychiczne Ci tu nie pomożemy, ale blogerska szczerość przyjmie się w blogerskim świecie łaskawie.
    Sny odkąd pamiętam, były mi ucieczką na problemy.
    Miałam kiedyś depresję kliniczną.

    Czekam na ten list. ;)

    Walentynek nigdy nie obchodziłam, ani nie denerwowały mnie kiedy byłam singlem. Ot obojętne mi są, typowe święto handlowe, cukiernie i sklepy z biżuterią mają teraz żniwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze no list będzię chyba właśnie we walentynki. Mam stresa, bo to bardzo osobisty moj tekst. Zdradza moje podejście do Boga i ogólnie sposób myślenia.

      Zawód jako tożsamość - właśnie to mnie martwi. Mógłbym pracować jako informatyk no i co wtedy? Byłbym traktowany jako "informatyk", a nie wiem czy tego bym chciał.

      Na razie rozwijam się i pracuje w zasadzie za darmo. W różnych kierunkach się równocześnie rozwijam. Może kiedys znajde coś, co będzie dawało pieniążki. Prawda jest taka, że jestem rencistą (młodym ale jednak) Bardzo chciałbym w jakiś kreatywny sposób dorabiał sobie pieniążki, ale jeszzce nie odkryłem, co by to było.

      Usuń
    2. Tożsamość zawodowa może mijać się z tym, co reprezentuje człowiek. Jestem sprzedawcą, zajmuję się też marketingiem i jestem w tym tożsama, lubię to robić i nie mam problemu z byciem kojarzoną z pracą w sklepie, ale uczciwie przyznam, że to pierwszy raz. Dawniej wstydziłam się swoich miejsc pracy.
      Lecz jest coś głębiej, bo poza zawodem sprzedawcy, jestem też pisarką, malarką, fotografem i podróżnikiem. I z tym też jak najbardziej się utożsamiam, cieszę się gdy to nie jest pomijane kiedy mówi się o mnie.
      Ważne, by nasza osobowość wyjaskrawiała się w tym wszystkim, by ludzie potrafili powiedzieć coś więcej niż tylko "sprzedawca ze sklepu", czy "informatyk".
      Osobowość, to złożoność. A wiesz, że istnieją ludzie płytcy, których nijak się nie kojarzy, są szarzy, zwyczajni. Płonąć na świeczniku, znaczy nieść gorący ogień w te miejsca, gdzie jest ciemno, a świat pełen jest ciemnych kątów. Płonąć, znaczy żyć z pasją.

      Masz szerokie pole do popisu, bo masz czas, a potrzeba zarabiania nie ciśnie Cię aż tak. Możesz na spokojnie odkrywać swoje powołanie zawodowe. Często jest tak, że nie od początku wiemy, czym mogłoby to być, błądzimy, meandrujemy, nie zawsze jest łatwo. Życzę Ci, żebyś odkrył swoją tajemnicę jak najszybciej.

      Usuń
    3. Właśnie wyraźnie teraz widzę zaletę blogowania o której wcześniej tylko wiedziałem teoretycznie. Że wystarczy dobrze przedstawić swoją sytuacje, a czytelnicy w komentarzach napiszą coś, co może mnie inspirować i naprowadzić na konkretną drogę. Np. Ty :)

      Noo mam czas. To prawda. Zobaczymy co z nim zrobię. Dzisiaj zacząłem pisać moje 3 opowiadanie, które wcześniej czy późnie opublikuje.

      Usuń
    4. Miło wiedzieć, że moje słowa niosą wartość.
      Tak, blogosfera się przydaje. Tworzą ją ludzie, a ludzie to w rzeczy samej wartość. Samo życie.

      Usuń
  6. Nie jest mi obcy codzienny gniot. Dość długo już choruję na depresję, a ona naprawdę odbiera chęć życia. Nieraz jest bardzo źle, jednak wciąż znajduję tę odrobinę sił, by zwlec się z łóżka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja poza depresją mam gorszą chorobe niestety. Ale w miarę sobie z tym radzę..

      Usuń
    2. Czytałam cała notkę o Tobie, wiem, ale z tym też się da żyć i to całkiem dobrze.

      Usuń
  7. Dziękuję za szczery komentarz u mnie na blogu. Jeśli chodzi o uzależnienia to przeżyłem początkowy etap (tak mi się wydaje, może to był dalszy etap tylko o tym nie wiem) uzależnienia od leków z efedryną. Muszę powiedzieć, że sporo mnie kosztowało, by samemu się ogarnąć. Nie mniej cały czas mam chwile, że patrzę w sklepie/aptece w ich stronę. Wiąże się to chyba w pewnej mierze z zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi, które męczą mnie od liceum. W chwilach gorszych największym ratunkiem dla mnie jest muzyka, a potem książki.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z czego wiem, to efedryna jest pochodną amfetaminy.

      U mnie pojawiają się myśli niechciane, sugerujące mi, żeby coś zażyć. I z tym najbardziej muszę się borykać. Nie znoszę tych myśli.

      Mnie ratuję rozwój osobisty i granie w gry.

      Usuń
  8. Też opowiadam się za muzyką i kontaktem z naturą. Dodałabym jeszcze jakąś pasję- sport, malowanie czy coś, co Cię kręci. Medytacja też dobrze robi. Mnie pomogła bardzo w trudnym czasie. Może psychoterapia. Okazuje się, że coraz więcej osób z niej korzysta...Bo to, że chyba każdy ma w życiu trudniejsze chwile jest raczej standardem... Myśl pozytywnie. Najłatwiej zatracić się w sensownej pasji...
    Pozdrawiam, Pola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się marzy grono zaufanych przyjaciół realnych. Na razie raczej mam wirtualne środowisko poza rodziną i wyjątkami.

      Malowanie? Tak rysuje graffiti w zeszycie. A spacer to mój kontakt z naturą, z słuchawkami na uszach i dobrą muzyką.

      Usuń

Prześlij komentarz

Błagam zniszcz mnie lub dodaj mi miłości.

Popularne posty z tego bloga

Moje zmartwienia i wątpliwości. (wersja 3x1)

Nadzieja matką wiary...

Pierwsza kaligrafia pisma automatycznego