"Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj" - Mery Spolsky (Książka - recenzyja)

 


Natknąłem się na nią, słuchając rapu, bo ja jestem uzależniony od niego - chociaż się leczę.

Siostra mnie zaczęła nękać. Mówi: pasuje Ci taki prezent? Ja: Ależ oczywiście. W ten sposób zostałem posiadaczem tej lektury.

Mowa dzisiaj o lekturze, a nie o muzyce, która szpeci i rozświetla księżyc milionami zer. To jest wbrew okien. 

Sama książka

Tytuł może zmylić. Bowiem jest bardzo oryginalny, ale odbiega od tematu. Jest to ogólnie zbiór opowiadań o sobie oraz wierszy.

Mnie od tego boli już głowa. Od tych rymów ciągłych i przerywanych. Nie wiadomo, kiedy na co trafię, a ja wolę sprawdzone rozrywki.

Była to dla mnie inspiracja. Dostałem to mniej więcej, gdy zacząłem tutaj pisać. Nie da się tego ukryć, ani ukartować, to po prostu jest taką siłą, jaka została nadana.

Do Ciebie

Siła mówi, olej Pana, a ja nie olewam, tylko Panią spotykam. Pani Marysiu.

Pamiętam oglądałem wywiad, który dałaś Winiemu. https://youtu.be/HIK2iBE1SHA

On się w Tobie zakochał, a ja? To za duże słowo, lecz Twój uśmiech sprawił, że bardzo Cię polubiłem.

Muzyka

Tego w ogóle nie oceniam. Lubię kawałek "Miło było poznać pana" oraz "Liczydło".

Podsumowanie

Lektura jest dla mnie fajna, chwilami za fajna. Rymu jest zbyt dużo i na siłę. Często mi to czasem znieść. Na pewno była to fajna przygoda literacka dla moich uszu. Nie koniecznie polecam, ale w Tobie zadłużeni na pewno przeczytają. Ulubiony wiersz / opowiadanie? Może to o walentynkach, bo było prawdziwym pismem i klarownie napisane. 

Pozdrawiam Was i autorkę!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Moje zmartwienia i wątpliwości. (wersja 3x1)

Nadzieja matką wiary...

Pierwsza kaligrafia pisma automatycznego